sobota, 26 kwietnia 2014

Rozdział 1

Co ujrzałam po przebudzeniu? Ściany. Białe sterylne pomieszczenie. Dębowy parkiet był idealnie położony. Leżałam na metalowym łóżku z materacem o śnieżnym kolorze. Obok stała mała szafka, na której była pusta szklanka.
            W momencie rozbolała mnie głowa. Dreszcze przeszły po całym moim ciele. Wspomnienia przyszły jak grom z jasnego nieba. Wrócił ten dzień. Ten cholerny dzień.
            Godzina 2.57. Byłam kompletnie pijana i ledwo trzymałam się na nogach. Mój przyjaciel, Andre, był po kilku głębszych. Wsiedliśmy do jego czerwonego volvo. W jednej chwili zaczął padać deszcz. Nie zapięłam pasów. Mdłości, zawroty głowy. 180km/h na liczniku. Pisk opon. Jasne światło z naprzeciwka. Trzask tłuczonej szyby. Ciemność.
 Ile dni minęło od wypadku? Co stało się z Andre? Dlaczego nikogo przy mnie nie było? Próbowałam krzyknąć, że żyje, że się obudziłam. Zamiast tego wydałam z siebie tylko stłumiony dźwięk. Poczułam, że zaschło mi w gardle. Sięgnęłam po szklankę z szafki stojącej obok łóżka. No tak. Była kompletnie pusta.
            Wstałam i wolnym krokiem ruszyłam w stronę okna. Światło słoneczne lekko pieściło moje oczy.  Spodziewałam się widoku zielonych drzew i ulic pełnych ludzi oraz samochodów. Zamiast tego stałam teraz nieruchomo i wpatrywałam się w… pustkę!   Wymarłe ulice, rozpadające się budynki i zszarzałe rośliny.
            Nie wiedziałam co się dzieje. Gdzie ja jestem? Powinnam być teraz w szpitalu w New Haven. Obok powinni siedzieć moi przyjaciele ucieszeni na wieść, że obudziłam się po wypadku. Jakiś lekarz powinien mnie obejrzeć. Zamiast tego towarzyszyła mi tylko  dławiąca cisza.
            Zaczęłam płakać. Słona ciecz ciurkiem leciała z moich granatowych oczu. Nie mogłam opanować emocji. Z reguły miałam niewiarygodnie silny charakter. Nienawidziłam bezsilności. Nie tolerowałam strachu. Miałam ogromną ochotę wymierzyć sobie prawego sierpowego prosto w twarz.
            Po chwili ogarnęłam myśli. Zawsze zostawała możliwość, że jestem w ukrytej kamerze. Postanowiłam rozejrzeć się po budynku, ale najpierw musiałam się przebrać. Pod łóżkiem znalazłam torbę z moimi rzeczami. Włożyłam czystą bieliznę, spodnie dresowe, białą bokserkę i czarne vansy.
            Idąc korytarzem zorientowałam się, że jednak jestem w szpitalu. Po mojej prawej były pomieszczenia dla pacjentów, a po lewej gabinety lekarskie. Na ścianach dominował kolor zgaszonej mięty, a na podłodze wyłożona została czerwona wykładzina. Pomysłodawca wystroju tego wnętrza na 100% nie miał dobrego gustu.
            Znalazłam łazienkę. Nozdrzami wciągnęłam wilgotne powietrze. Leniwym krokiem podeszłam do jednej z umywalek. Powieszone było nad nią duże, prostokątne lustro. Przyglądałam się sobie dokładnie.
Metr sześćdziesiąt pięć wzrostu. Mały nos. Wielkie niebieskie oczy. Idealnie proste, czarne włosy sięgające do pasa. Pulchne brzoskwiniowe usta. Niewiarygodnie blada cera. Ohyda. No cóż, kompleksy towarzyszyły mi przez całe życie.
            Od chłodu w łazience dostałam gęsiej skórki. Odkręciłam zimną wodę w kranie i zwilżyłam usta. Tęskniłam za jej smakiem. Niby nic, a jednak ta płynna substancja dawała życie miliardom ludzi przez cały ten czas. Znowu zastanawiałam się co stało się ze światem. Może nasze miasto splajtowało i wszyscy wyjechali zapominając o mnie. W końcu kogo obchodzi sierota mieszkająca całe życie w domu dziecka. Przecież zwykła zbuntowana nastolatka da sobie sama rade w wielkim świecie po wypadku.
            Plątanina przypuszczeń i teorii spiskowych krążyła po mojej głowie. Siedziałam na biurku przy recepcji i wpatrywałam się tępym wzrokiem na czaro-białe zdjęcie jakiegoś doktora. Miał siwe włosy, okulary i ewidentnie sztuczny uśmiech. Ciekawe czy on mnie operował i czy w ogóle miałam jakąś operacje.
            Nie mogłam siedzieć bezczynnie. Schodami ruszyłam na ostatnie piętro budynku. Nie czułam zmęczenia. Niczego nie czułam. Rozglądałam się po nowocześnie urządzonym holu. Na podłodze były grafitowe płytki, a na ścianach połyskiwał srebrny metal.
            Popchnęłam mahoniowe drzwi z plakietką Archiwum . Było ciemno. Żadnych okien. Wymacałam włącznik. W momencie około 30 lampek rozświetliło pomieszczenie. Było niewiarygodnie duże. Na szczęście półki z dokumentami były opisane alfabetycznie.
            Szybko odnalazłam arkusz z moim imieniem i nazwiskiem. W końcu nadszedł czas żeby dowiedzieć się całej prawdy.

Imię i nazwisko:         Margaret April Jonson
Data urodzenia:          5 lipca 2020r.
Opis choroby:             2letnia  śpiączka, poważne uszkodzenie kory mózgowej,  brak szans na uratowanie pacjentki
Data zgonu:                17 września 2036r.

            Kartki upadły na podłogę. Po plecach popłynął zimny pot. Ręce automatycznie dygotały. Po głowie krążyła tylko jedna myśl. „JA NIE ŻYJE”.    
***
No to mamy 1 rozdział! :D Z całego serca przepraszam za aż tygodniowe opóźnienie. Niestety bateria od laptopa się zepsuła :( Na szczęście wszystko już działa i mogę pisać xD Rozdział dość nudny, ale akcja  z czasem się rozwinie. Przepraszam za wszelkie błędy i niedogodności. Zapraszam do komentowania i czytania moich przyszłych wypocin. 
Pozdrawiam
Toughtful :*

            

środa, 16 kwietnia 2014

Prolog

   Nigdy nie wiesz kiedy nadejdzie koniec. Możesz być naukowcem, doktorem, prawnikiem, ale śmierć cie nie ominie. Czasem się jej spodziewamy. Często przychodzi nieproszona. Bolesna? Łagodna? Nie mam pojęcia. I chyba nigdy się nie dowiem.
   Ciemność ona towarzyszyła mi przez ostatnie 2 lata śpiączki. Zdążyłyśmy się zaprzyjaźnić. Pamiętam całe moje życie ze szczegółami. Prawie całe. Nie pamiętam tylko czasu mojej choroby. Jednak przeszłość. Ona zniszczyła nie tylko mnie, ale również cały świat. 
   Przez mój oczywisty los zyskałam coś więcej niż życie. Nie potrafię pogodzić się z obecną sytuacją, która została mi narzucona przez innych ludzi. W świecie show biznesu i pieniędzy nic nie ma znaczenia. Jeśli jesteś w stanie im się przydać wykorzystają cię. Bez względu  na wszystko.
  Bez rodziny, przyjaciół i kogokolwiek. Jestem zdana tylko i wyłącznie na siebie. Musze dowiedzieć się prawdy. Własnoręcznie naprawie Ziemię.
Nazywam się Meg Jonson i oto moja historia.
***
Bardzo długo zastanawiałam się czy stworzyć tego bloga. Mam nadzieje, że spodoba się czytelnikom i będę mogła się przy nim rozwijać. Łudzę się, że prolog choć trochę zaciekawił, bo wiem, że wyszedł bardzo krótki. :( Pierwszy rozdział postaram się dodać już w niedzielę, a następne co tydzień. Pozdrawiam serdecznie, zachęcam do czytania i komentowania moich przyszłych wypocin. Pozdrawiam serdecznie, Thoughtful. :)